Przekleństwa kojarzą się z negatywnymi emocjami, ale skąd się bierze w nas potrzeba przeklinania i jak nabywamy tę umiejętność? Klniemy czasem na porozrzucane w miastach elektryczne hulajnogi, co stało się w mieście, które ograniczyło ich używanie? Arkadiusz Polak, witajcie, w dzisiejszym odcinku opowiem także o zwierzętach, które dźwięki wydają, choć uważane były za nieme. Tradycyjnie już proszę Was o udostępnienie odcinka i subskrypcję podkastu gdziekolwiek go słuchacie, wielkie dzięki za każdą taką pomoc. Jeśli odcinek Wam się spodoba możecie również postawić mi kawę lub dołączyć do wspierających moją twórczość w serwisie Patronite - wszystkie linki znajdziecie w opisie odcinka, zaczynamy!
Arkadiusz:Gdy zapytamy małe dziecko jak robi krowa, pies lub kura otrzymamy w odpowiedzi zabawne próby naśladowania dźwięków danego zwierzęcia. Ale jeśli zapytamy na przykład o żółwie, to nawet naukowcy mieliby trudności z określeniem, jaki dźwięk wydają. Do tej pory badacze zakładali, że cały szereg gatunków jest bezgłośnych, głównie ze względu na skąpe lub ograniczone dane.
W konsekwencji, brak konkretnych dowodów na produkcję dźwięków jest czasem traktowany jako dowód na to, że dane zwierzęta w ogóle ich nie wydają. Ale co, jeśli niektóre z tych zwierząt są bardzo ciche lub wydają dźwięk po prostu bardzo rzadko? Nowe badanie przysłuchuje się z uwagą takim zwierzętom i próbuje ustalić, które zwierzę i jak dawno wydało z siebie pierwsze dźwięki.
Badania nad akustycznymi zdolnościami zwierząt pokazują, że budowa aparatu słuchowego i jego czułość różnią się znacząco wśród kręgowców. To oraz obserwowane różnice w budowie układu głosowego, sugeruje, że komunikacja za pomocą dźwięków prawdopodobnie ewoluowała wielokrotnie, pojawiając się niezależnie wśród różnych grup zwierząt. Ale jest również alternatywna hipoteza, która zakłada, że komunikacja dźwiękami ma jedno, wspólne i bardzo stare pochodzenie ewolucyjne. Dowodem na to może być krtań, która jest głównym miejscem produkcji głosu oraz płuca, które dostarczają paliwa do produkcji głosu.
Nowe badania, sugerują, że co najmniej 53 stworzenia, które wcześniej uważano za bezdźwięczne w rzeczywistości komunikują się za pomocą różnych dźwięków. Spowodowała to ciekawość jednego z naukowców badających żółwie w amazońskim lesie deszczowym, Gabriela Jorgewicha-Cohena, który zaczął się zastanawiać, czy naukowcy faktycznie się pomylili, zakładając, że zamieszkujące skorupy gady są ciche.
Po powrocie do domu postanowił posłuchać dźwięków wydawanych przez Homera - żółwia, którego miał od dziecka. Ku swojemu zaskoczeniu, udało mu się nagrać swojego domowego zwierzaka wydającego kilka dźwięków. Następnie postanowił poszerzyć swój eksperyment o wiele innych gatunków, które kiedyś naukowcy uważali za nie wokalne.
W sumie ekipie badawczej udało się zarejestrować dźwięki wydawane przez ponad 100 gatunków zwierząt uznawanych za nieme w tym przez 50 gatunków żółwi, ale też przez hatterię - gada podobnego do jaszczurki. Także strumienica płaskoogonowa płaz wyglądający jak przerośnięty robak oraz oddychająca powietrzem ryba dwudyszna wydają dźwięki, choć wcześniej uważano, że głosu nie mają.
Co więcej repertuar tych stworzeń jest całkiem rozbudowany, dźwięki przez nie wydawane to chrząkania, ćwierkania, prychania lub klikania. Także ich gadatliwość była bardzo zróżnicowana, niektóre z gatunków były bardzo rozmowne, podczas gdy inne wydawały tylko kilka dźwięków co kilkanaście godzin.
Naukowcy użyli również kamer, aby nagrać filmy z zachowaniami związanymi z wydawaniem tych dźwięków i tu bez niespodzianek - samce często wydawały dźwięki podczas zalotów lub podczas walki z innymi samcami, a niektóre zwierzęta wydawały również dźwięki w celu obrony swojego terytorium.
cji komunikacji akustycznej u:Na podstawie tych danych naukowcy stawiają tezę, że tym wspólnym przodkiem mogła być ryba mięśniopłetwa, która żyła w epoce dewonu. Ponieważ mówimy tu o przodkach sprzed setek milionów lat, to wnioski te muszą być potwierdzone przez kolejne przyszłe badania, wszak skamieliny ryb nie wydają dźwięków które można łatwo zbadać.
Ale badanie to pokazuje jasno jedną z ważnych zasad metody naukowej - że warto wracać i podważać dotychczasowe ustalenia nauki, stale powtarzać i sprawdzać hipotezy dotychczas uznawane za naukowy konsensus.
Arkadiusz:Elektryczne hulajnogi, rower i skutery pojawiły się w ostatnich latach masowo na ulicach wielu miast na całym świecie. W założeniu mają stanowić dobrą alternatywę dla samochodów na krótkich odcinkach, oferując tanie i wygodne rozwiązania do rozpoczęcia podróży lub na jej ostatnim etapie. Ich popularność oznacza także nową duża gałąź rynkową, przewiduje się, że do 2030 r. w skali globalnej będzie to rynek o wartości 300 mld USD.
Ważne są także inne argumenty za wprowadzeniem na szeroką skalę takich środków szybkiego transportu, gdy skutery i rowery elektryczne zastępują pojazdy napędzane silnikami spalinowymi oczekuje się redukcji emisji zanieczyszczeń i zmniejszenia korków w zatłoczonych miastach. Ale dowody, że tak jest, są kontrowersyjne stąd zapewne różne podejście miast, są takie które zakazały stosowania elektrycznych hulajnóg czy skuterów, powołując się na bezpieczeństwo ludzi, podczas gdy inne miasta zezwoliły na ich swobodne rozprzestrzenianie się i to bez zmian w infrastrukturze miejskiej.
Co więcej nie wiadomo nawet jak to jest z zamianą aut na hulajnogi czy miejskie rowery, ponieważ badania opierają się na danych dotyczących samodzielnego korzystania z takich środków transportu zbieranych za pomocą kwestionariuszy i ankiet, a te są narażone na błędy i nieścisłości.
Na podstawie danych przekazanych przez dostawców skuterów we francuskich miastach stwierdzono, że przyjęcie skuterów elektrycznych zmniejsza liczbę podróży samochodem o 1,2 mln w Paryżu i o około 4% w Lyonie. Z kolei inne badania przeprowadzone w Atlancie, San Francisco i Chicago pokazują, że skutery elektryczne nie zawsze wypierają samochody, ale często zastępują transport publiczny, chodzenie pieszo lub jazdę na rowerze, a taka zamiana niekoniecznie zmniejsza emisje zanieczyszczeń.
Można tu słusznie zauważyć, że przecież takie elektryczne hulajnogi czy skutery wypożycza się za pomocą aplikacji, a same trasy i urządzenia monitorowane są za pomocą systemu GPS, dlaczego zatem naukowcy nie korzystają z takich, szczegółowych danych? Wynika to z faktu, że dane dotyczące ruchu takich środków transportu po prostu nie są dostępne, są zastrzeżone i kontrolowane przez prywatne firmy często stanowiąc ich tajemnicę handlową.
kom. Oto bowiem w Atlancie, w:W godzinach obowiązywania zakazu elektryczne środki transportu od wszystkich dostawców są automatycznie wyłączane, co doprowadziło do niemal idealnego przestrzegania przepisów. Ten eksperyment na żywej tkance miasta pozwolił lepiej przyjrzeć się efektom funkcjonowanie elektrycznych urządzeń na ulicach i odkryć, jak podróżni reagują na zmiany w ich dostępności. Samo miasto również idealnie nadaje się na takie badania, bo w Atlancie każdego roku wielu konkurujących ze sobą dostawców obsługuje już ponad 4 miliony przejazdów na skuterach i rowerach elektrycznych.
Jak sprawdzić co robią ludzie, gdy elektryczne pojazdy stają się niedostępne? Można to zbadać śledząc czas podróży. Jeśli dotychczasowi użytkownicy pojazdów elektrycznych powrócą do samochodów, wówczas polityka zakazu powinna zwiększyć ruch zarówno w przypadku codziennych dojazdów do pracy, jak i wydarzeń publicznych takich jak mecze czy imprezy plenerowe.
Jeśli jednak osoby zdecydują się nie wracać do pojazdów osobistych i zamiast tego wybiorą opcje bardziej proekologiczne, takie jak transport publiczny lub chodzenie pieszo, wtedy nie powinno być widać statystycznie istotnego wpływu na czas podróży.
Co się stało w Atlancie po wprowadzeniu zakazu? Średnie czasy wieczornych dojazdów do pracy wzrosły w całym mieście o około 10 procent, przekłada się to na szacunkowe wydłużenie o 2 do niemal 5 minut na podróż. Oznacza to potencjalnie aż 784 000 dodatkowych godzin rocznie dla mieszkańców Atlanty, którzy wieczorny czas spędzą w większych niż wcześniej korkach.
Transport na wieczorne wydarzenia stadionowe (badano mecze piłki nożnej, gdyż rozpoczął się wówczas sezon ligowy) wzrosły średnio o 37 procent - równowartość około 12 minut na podróż. Dla mieszkańca przedmieścia Atlanty, który mieszka średnio 20 km od miasta, zakaz używania elektrycznych hulajnóg powoduje wzrost czasu podróży z wieczornego meczu piłki nożnej, o prawie 12 minut, czyli o ponad jedną trzecią.
Badacze nie przełożyli tego bezpośrednio na dodatkowy dwutlenek węgla wpompowany w powietrze, ale prawdopodobnie będzie on znaczący. Oszacowali za to koszty ekonomiczne związane z tym, że osoby dojeżdżające do pracy siedzą w korkach, zamiast skorzystać z elektrycznych hulajnóg, taka polityka zakazu może potencjalnie przynieść rocznie dla całych Stanów Zjednoczonych nawet 536 mln USD kosztów związanych z większym zatłoczeniem.
Dlaczego podróż się wydłużyła? Odpowiedź jest prosta i oczywista, gdy powszechnie dostępne elektryczne środki transportu stają się niedostępne to osoby dojeżdżające tak do tej pory do pracy najczęściej powracają do podróży w samochodzie, nie kierując się specjalnie względami ekologii przy wyborze nowego środka podróży po wprowadzeniu zakazu.
Ustalenia te są zgodne z innymi badaniami przeprowadzonymi w Seattle i w Pekinie, które sugerują, że przejazdy z wykorzystaniem elektrycznych urządzeń mogą zastąpić do 18% krótkich podróży samochodem w zatłoczonych obszarach miejskich lub złagodzić ruch wokół stacji metra o 4%.
Elektryczne, łatwo dostępne hulajnogi już dziś są popularne, powszechne i mają ogromny potencjał, aby częściowo zastąpić auta w ruchu miejskim. Zakazy ich używania nie są dobrą ścieżką, ale decydując się na upowszechnienie elektrycznych środków transportu trzeba pamiętać o bezpieczeństwie użytkowników oraz o zmianach w zakresie infrastruktury miejskiej, odpowiednich regulacjach prawnych i odpowiedniej edukacji użytkowników takich urządzeń.
Arkadiusz:Niektórzy podczas miejskich pieszych podróży mocno przeklinają walające się pod nogami hulajnogi, bluzgając na ich użytkowników czy firmy, które obsługują te urządzenia. Ale czym właściwie jest przekleństwo i skąd się bierze jego moc, potencjał wzbudzania emocji? Wszak lista tego, co "liczy się" jako przekleństwo, może różnić się w zależności od kultury, języka czy nawet czasu użycia jakiegoś przekleństwa.
W czasach współczesnych większość powszechnych przekleństw należy do jednej z trzech podstawowych kategorii odnoszących się do religii, seksu i intymnych części ciała oraz słowa związane z wydzielinami, przy czym kategorie te nie są ścisłe i często są mocno wymieszane, ale stanowią zawsze jakieś tabu. Ważne są tu czasy w jakich żyjemy, gdyż kategoria religijna, choć nadal zawiera obelżywe przekleństwa, jest prawdopodobnie mniej obraźliwa dla wielu osób we współczesnym społeczeństwie niż mogła być w przeszłości i stanowi dziś "łagodniejszą" formę przekleństwa niż wiele słów z kategorii seksualnych.
Przekleństwa są za to uniwersalne, nawet jeśli unikamy ich używania to i tak, we własnym języku, łatwo je rozpoznamy. A samo wypowiedzenie obelgi może być obraźliwe i wzbudzać negatywne reakcje innych, co wiąże się z potencjalną społeczną dezaprobatą, a nawet może wiązać się z oficjalną karą, polski kodeks wykroczeń przewiduje mandat za publiczne używanie słów nieprzyzwoitych.
Przeklinanie ma swoją moc, wywołuje szereg efektów psychologicznych, wzbudza emocje, nasz organizm widocznie reaguje na przekleństwa zwłaszcza te kierowane w naszym kierunku. W nowej pracy przeglądowej badacze postanowili sprawdzić, czy przeklinanie robi rzeczy, których nie robią inne formy językowe oraz jak przekleństwa zyskują tę moc zarówno dla jednostek, jak i społeczeństw.
Co nas popycha do puszczenia siarczystej wiązanki? W wielu badaniach stwierdzono, że to wyrażenie i uwolnienie negatywnych emocji stanowi podstawową motywację do przeklinania, może też w wielu sytuacjach stanowić formę katharsis, oczyszczenia, które pomaga radzić sobie ze złością w stresujących sytuacjach. Co ciekawe gdy znamy kilka języków, to przekleństwa wypowiadane w ojczystej mowie są postrzegane jako mające większą intensywność emocjonalną niż przeklinanie w językach nabytych w późniejszym okresie życia.
Skąd się biorą przekleństwa w naszych ustach? Choć jest to wciąż rozwijający się obszar badań, uważa się, że przeklinanie może być zlokalizowane i przetwarzane w innych częściach mózgu niż zwykła mowa, w głębokich strukturach mózgu, które odgrywają ważną rolę w przetwarzaniu pamięci i emocji.
To powoduje, że przekleństwa mają często charakter automatyczny i impulsywny, są trudne do zahamowania i nawet po uszkodzeniu innych obszarów mózgu człowiek może zachować zdolność przeklinania. Brzydkie słowa mogą być ewolucyjną umiejętnością wyzwalającą naszą reakcję "walki lub ucieczki", co częściowo wyjaśniałoby, dlaczego w licznych eksperymentach przekleństwa zwiększają uwagę i przypominanie, generują wzmożone reakcje autonomiczne lub fizjologiczne, a także wywołują zarówno ulgę w bólu, jak i zwiększoną wytrzymałość i siłę.
Za to językowo przekleństwa są niesamowicie rozbudowane. Ich użycie może być zastosowane na szereg różnych sposobów w zależności od intencji. Czasem, aby wyrazić emocję czy celowo komuś dopiec, innym razem aby podkreślić jakąś inna wypowiedź, używa się tez przekleństw aby podkreślić więź z grupą czy przy okazji żartów. Funkcje językowe obelgi najlepiej oddają ogromne znaczenie kontekstu użycia brzydkiego słowa, zmieniając się na przykład w zależności od formalności i celu sytuacji, wieku rozmówców, indywidualnej tolerancji na przeklinanie, oczekiwań społeczno-kulturowych i postrzeganych intencji przeklinającego.
Co stanowi o sile przekleństw? Naukowcy zakładają, że siła przeklinania jest wyuczonym skojarzeniem z konkretnymi słowami co jest ustalane w dzieciństwie poprzez karanie za przeklinanie. To trochę jak w przypadku psów Pawłowa, kiedy dziecko uczy się kojarzyć dane słowo z doświadczeniami wywołującymi emocje, czyli karę w przypadku przekleństw, to obelżywe słowo staje się bodźcem warunkowym, który sam w sobie będzie wywoływał te same doświadczenia i znaczenia.
Badania obserwacyjne i oparte na wywiadach pokazują, że przeklinanie zaczyna się w bardzo wczesnym dzieciństwie i że dzieci przechodzą przez szereg etapów przyswajania przekleństw. Dlatego wydaje się prawdopodobne, że silne skojarzenia z przeklinaniem kształtują się we wczesnym okresie życia.
Wydaje się, bo jest pewien problem z badaniem takich związków, trudno bowiem sobie wyobrazić, jak wyglądałyby takie badania nad przekleństwami z udziałem małych dzieci, ze względów etycznych nie są one przeprowadzane. Brak jest zatem niezbitych dowodów, które wyraźnie łączyłyby przeklinanie w dorosłości z indywidualnymi doświadczeniami karania za przeklinanie w dzieciństwie. Brakuje również badań skupiających się na przeklinaniu później, w trakcie dorosłego życia, używanie przekleństw i stosunek do nich zmienia się w ciągu ludzkiego życia.
Żadne z dotychczasowych badań nie dostarcza kompleksowego, w pełni przekonującego wyjaśnienia tego, jak i gdzie przeklinanie nabiera mocy. Autorom tej przeglądowej pracy marzą się szerokie, wielojęzyczne badania uwzględniające normy społeczne, kulturowe, językowe czy rodzicielskie. Nie ulega jednak wątpliwości, że przekleństwa towarzyszą nam przez całe życie, nawet jeśli sami ich nie używamy.
Arkadiusz:I tym tematem, który przedstawiłem Wam nie używając ani jednego przekleństwa, kończę dzisiejszy odcinek i zapraszam na sobotnie wydanie podkastu. Zachęcam także do odwiedzin podkastowej strony naukowo.net i dołączenia do naszego serwera Discord, zajrzyjcie do opisu odcinka po więcej informacji. Dzięki za uwagę, do usłyszenia!