Artwork for podcast Naukowo
Rodzice vs. bezdzietni, decyzje o pomaganiu i drgania mostów - #066
Episode 665th November 2022 • Naukowo • Arkadiusz Polak
00:00:00 00:17:34

Share Episode

Transcripts

Arkadiusz:

Czy rodzice bardziej lubią innych rodziców, a do osób bezdzietnych mają negatywny stosunek? Co sprawia, że decydujemy się udzielić komuś pomocy w sytuacji zagrożenia i czy jest to tylko ludzka empatia? Czy istnieje szybki, prosty i tani sposób na lepszy monitoring stanu mostów, z których korzysta masa ludzi na całym świecie? Arkadiusz Polak, witajcie w 66 odcinku podkastu Naukowo, który, jeśli przypadnie Wam do gustu, możecie wspierać w serwisie Patronite lub po prostu stawiając mi kawę - wszystkie linki znajdziecie w opisie odcinka. I tu moja stała już prośba o udostępnienie go dalej i subskrypcję podkastu - nie przegapicie w ten sposób kolejnych odcinków, a mnie bardzo to pomaga w docieraniu do nowych słuchaczy. Nie przedłużając - zapraszam na kolejną porcję ciekawych naukowych badań.

Arkadiusz:

Człowiek ma skłonność do tego, aby przychylniej patrzeć na podobnych sobie ludzi w różnych aspektach dotyczących na przykład wieku, religii, płci czy upodobań politycznych. Zjawisko to ma różne nazwy w zależności od tego jaka nauka się do niego odnosi - w socjologii nazywa się homofilią, w politologii jest to polaryzacja afektywna, a w psychologii faworyzowanie grupy. A co z grupą szczęśliwych posiadaczy potomstwa czy rodzice preferują innych rodziców? A jeśli tak to czy ma to jakieś znaczenie w stosunkach międzyludzkich?

Większość ludzi w końcu staje się rodzicami i wynika to z pronatalizmu czyli funkcjonującemu w społeczeństwie przekonaniu o potrzebie rodzicielstwa oraz polityce wielu krajów, które promują i sprzyjają posiadaniu dzieci. Ale część ludzi wyraźnie i jednoznacznie potomstwa mieć nie chce i to one są nazywane bezdzietnymi, swoim przekonaniem różnią się od osób na rodzicielstwo niezdecydowanych oraz od osób, które nie planują mieć dzieci, ale mają obojętny stosunek do tego, czy chciałyby mieć dzieci. Spadające w wielu krajach wskaźniki urodzeń sugerują, że liczba osób bezdzietnych będzie się powiększać, a w raz z nią zmieniać się też może postrzeganie tej grupy ludzi.

Nie jest tajemnicą, że na ogół rodzice są podziwiani i postrzegani jako osoby życzliwsze i bardziej spełnione psychicznie niż osoby bezdzietne, które z kolei są często pomijane w różnych dyskusjach na przykład na temat równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, pada tu argument "nie zrozumiesz, bo nie masz dzieci".

Zdarza się, że ludzie dzieci nie posiadający są postrzegani jako niespełnieni życiowo, jako ci którzy nie spełnili swojej podstawowej roli w społeczeństwie. Są to jednak postawy ogólne i nie mówią nam o tym, jak ludzie odnoszą się do podobnych sobie, którzy dokonali takich samych wyborów reprodukcyjnych.

rykańskiego miasta Michigan.:

Wyniki badania pokazują przede wszystkim przewagę rodziców w populacji Michigan, jest ich niemal 50%, osoby bezdzietne stanowią tam nieco ponad 21%, resztę stanowią grupy niezdecydowanych, tych którzy posiadanie dziecka odkładają w czasie, obojętnych lub tych którzy dzieci mieć nie mogą.

Ten wynik jest bardzo ważny, ponieważ sugeruje, że rozmiar populacji osób bezdzietnych był do tej pory mocno niedoszacowany, co może mieć wpływ na trendy demograficzne i polityczne. Rządzący często opracowują politykę zaprojektowaną w celu wspierania rodziców i dzieci, rzadko koncentrując się równocześnie na potrzebach dużej i potencjalnie rosnącej populacji osób bezdzietnych.

Wśród tej grupy, która jasno i wyraźnie deklaruje, że dzieci mieć nie będzie sprawdzono w jakim wieku tę jakże ważną decyzję podjęli. Okazało się, że większość dokonała takiego wyboru w wieku nastoletnim lub maksymalnie jako dwudziestokilku latkowie - łącznie to około 65% takich decyzji.

Badanie przeczy też częstej reakcji na wieści, że kobieta dzieci mieć nie chce, mówi się wtedy, że "z czasem zmieni zdanie", ale wyniki pracy pokazują, że trzymają się one swojej decyzji i nawet średnio w wieku 38 lat dzieci nadal nie posiadają.

Jak zatem te dwie grupy, tak różnie postrzegające potrzebę rodzicielstwa postrzegają innych? Sprawdza się to za pomocą tak zwanego "termometru uczuć" prosząc o ocenę jak ciepło czuje się wobec grupy w skali od 0, czyli bardzo chłodnej oceny, do 100, czyli bardzo ciepłej.

Takie badania przeprowadzano już wcześniej badając stosunek do ludzi z grup religijnych, pokazując bardzo pozytywny stosunek białych ewangelików do innych białych ewangelików na poziomie 82 punktów. Także ateiści odnosili się na podobnym poziomie niezwykle ciepłych uczuć do innych ateistów. Pokazuje to jasno faworyzowanie wewnątrz grupy i niechęć do ludzi spoza niej gdyż ewangelicy postrzegali chłodno ateistów i vice versa, ateiści oceniali temperaturę uczuć do ewangelików na poziomie 29 punktów. Podobny sposób oceny użyto porównując rodziców i osoby bezdzietne.

Pierwszym wnioskiem jest wyraźna obserwacja, że rodzice lubią innych rodziców, odnoszą się do nich znacznie cieplej niż do osób bezdzietnych, faworyzują więc grupę, do której sami należą. Drugie spostrzeżenie jest już zaskakujące, ponieważ nie można tego samego powiedzieć o osobach bezdzietnych. Osoby takie czują się mniej więcej tak samo wobec innych osób bezdzietnych, jak wobec rodziców w badaniu nie znaleziono żadnych dowodów na faworyzowanie grupy wśród osób bezdzietnych.

Ważny jest również trzeci wniosek - to, że rodzice lubią bardziej innych rodziców nie oznacza, że sieją nienawiścią do osób bezdzietnych. Zarówno rodzice, jak i osoby bezdzietne mają mniej więcej taką samą temperaturę uczuć w stosunku do osób bezdzietnych.

Warto tu przytoczyć ograniczenia tego badania, które było wykonane wśród populacji jednego miasta, warto by było zbadać te kwestie w innych krajach, gdzie wyniki mogą być inne. Trzeba też pamiętać o tym jakie czynniki wpływają na decyzję o nieposiadaniu dzieci, badanie przeprowadzono przed pandemią COVID, a mogła ona wpłynąć na decyzje dotyczące posiadania dzieci, podobnie jak na przykład postępujące zmiany klimatu.

Jakie znaczenie ma zatem to badanie? Autorzy pracy wskazują na potencjalne skutki faworyzowania członków swojej grupy. Chociaż badanie nie przynosi dowodów na to, że rodzice nie lubią osób bezdzietnych, to ich silna preferencja dla innych rodziców może prowadzić do nieumyślnego wykluczenia osób bezdzietnych.

Przykładowo, gdy rodzice organizują sąsiedzką imprezę to mogą być mogą bardziej skłonni do zwerbowania innych rodziców do pomocy, co z kolei może prowadzić do wykluczenia osób dzieci nieposiadających. To zjawisko może się rozszerzać na większe skupiska ludzi, niektóre dzielnice w amerykańskich miastach są oznaczane jako "przyjazne rodzinie", a w Internecie odnaleźć można poradniki dotyczące skutecznego poszukiwania takich miejsc odpowiednich dla rodzin z dziećmi. To oznacza, że pojęcie "rodzina" ma zastosowanie tylko wtedy, gdy obecne są dzieci.

Przy słusznej potrzebie dążenia do wzrostu wskaźników urodzeń w wielu krajach i promowania posiadania dzieci, aby istniała stabilna zastępowalność pokoleń, ważne są również badania pokazujące niedoszacowaną wielkość grupy ludzi, którzy dzieci mieć nie będą i dążenie do odpowiedniego ich uwzględnienia w polityce demograficznej czy stosunkach społecznych.

Arkadiusz:

Technologie mobilne błyskawicznie rozpowszechniły się na całym świecie, według szacunków z 2019 roku ponad 5 miliardów ludzi posiadało wówczas urządzenia mobilne, a ponad połowa z nich była smartfonami. Te posiadają mnóstwo różnych czujników i stały dostęp do Internetu, a to stanowi świetną bazę do budowy całej sieci urządzeń badających w czasie rzeczywistym różne systemy, na przykład ruch drogowy w mapach Googla, czy umożliwiając wykrywanie potencjalnego kontaktu z osobą zarażoną podczas pandemii.

Nowa praca wskazuje na możliwość rozszerzenia takiego zbierania danych i częstszego wykorzystywania smartfonów wyposażonych w czujniki do monitorowania infrastruktury publicznej, na przykład mostów.

dzi katastrofalne. W sierpniu:

Według raportu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów Cywilnych tysiące mostów zbudowanych w latach 50-tych i 60-tych jest zagrożonych zawaleniem, a wraz z postępem cywilizacyjnym przyjmują one większy ruch niż ten do którego zostały zaprojektowane, przyspieszając proces degeneracji. Skutki błędnego projektu można za to obejrzeć na filmie z... 1940 roku, pokazującego katastrofę mostu Tacoma, który zawalił się pod wpływem wiatru wcześniej malowniczo falując, zaledwie 4 miesiące po oddaniu go do użytku - link do archiwalnego filmu znajdziecie w opisie odcinka.

Wydawać by się mogło, że w XXI wieku czujniki montowane na mostach są standardem, ale ich wysoki koszt zarówno instalacji jak i późniejszego utrzymania powoduje, że współczesne oceny stanu mostów opierają się głównie na notatkach z inspekcji terenowych, a nie na dużych, cyfrowych zbiorach danych.

I tu do gry wchodzą zwykłe smartfony, znajdujące się w pojazdach czy w kieszeniach ludzi przemieszczających się mostami podczas codziennych podróży. Czujniki przyspieszenia i GPS są standardem w takich urządzeniach, jest więc wszystko co potrzeba do monitorowania stanu mostów, pytanie na ile czułe będą te czujniki i jak bardzo wiarygodnych danych będą dostarczały. Tym zajęli się badacze w nowej pracy, biorąc za cel Golden Gate Bridge w San Francisco - most wiszący o dużej rozpiętości przęseł.

Badacze przeszli przez ten most 102 razy z iPhonami w kieszeni, a dane o drganiach mostu zarejestrowane w ten sposób wsparli drugim zbiorem, uzyskanym od kierowców Ubera w trakcie 72 przejazdów podczas normalnych kursów. Most Golden Gate posiada też własną, bezprzewodową sieć monitoringu, dane można więc było można porównać z tymi pochodzącymi od 240 akcelerometrów zamontowanych na stałe na moście.

Okazało się, że czujniki telefonów komórkowych wykryły wibracje w konstrukcjach, zostały one oszacowane z błędami ledwie kilku procent w porównaniu do pomiarów, które mogły zapewnić dedykowane instrumenty przymocowane do mostów i to pomimo względnie niewielkiej ilości danych uzyskanych z iPhonów.

Ale piękny most Golden Gate jest nietypowy, rzadko spotykamy tego typu konstrukcje na drogach, aby sprawdzić bardziej standardową budowlę badacze udali się do Ciampino, we Włoszech. Most na trasie E80 również monitorowany był za pomocą sześciu stacjonarnych czujników, a badacze tym razem poprosili ekipy utrzymania dróg o zainstalowanie specjalnej aplikacji na urządzeniach z Androidem. W ten sposób odnotowano ponad 250 przejazdów przez most i pomimo, że efekty interakcji pojazd-most-droga nie były uwzględniane w tej metodzie, to dane o częstotliwości drgań pokrywają się z danymi uzyskanymi od stacjonarnych czujników.

Autorzy pracy wnioskują, że pojedyncze przejście z telefonem komórkowym zbiera tyle samo informacji o moście, co sto lub więcej czujników stacjonarnych. Dzieje się tak dlatego, że telefony mogą pobierać dane w sposób ciągły w trakcie przejazdu, a nie zbierać dane jedynie z określonych miejsc wzdłuż mostu.

Dane pozyskiwane przez smartfony w kieszeniach ludzi prawdopodobnie nie mogą całkowicie zastąpić dedykowanych czujników do monitorowania mostów, ale telefony komórkowe są nie do pobicia pod kilkoma względami: mobilności, skali i możliwości długoterminowego monitoringu w czasie rzeczywistym. Przy wykorzystaniu danych z takiego powszechnego, smartfonowego nadzoru, sztuczna inteligencja może potencjalnie dostarczyć inżynierom i właścicielom mostów informacji na temat utrzymania i eksploatacji przy praktycznie niewielkich lub żadnych dodatkowych kosztach.

To jedno z takich badań, którego wnioski i propozycje wprowadzone w życie mogłyby od razu dać świetne efekty. Autorzy pracy szacują, że wynikająca z tego poprawa w zakresie opieki nad starszymi mostami przedłużyłaby ich żywotność o około 2 lata, ale nowsze mosty mogłyby przetrwać prawie 15 lat dłużej zanim wymagałyby przebudowy lub wymiany, niż gdyby nie były monitorowane z użyciem czujników w smartfonach. Wyniki tego badania mogą mieć natychmiastowy wpływ na zarządzanie mostami w wielu krajach, jeśli uda się przekonać do współpracy firmy transportowe, rządy państw lub po prostu podróżujących ludzi mających ze sobą zwykłe smartfony.

Arkadiusz:

Wyobraź sobie, że stoisz na peronie dworca, a w oddali widać nadjeżdżający pociąg. Nagle jedna z osób oczekujących na peronie potyka się i upada na tory. Co wówczas zrobisz? Podejmiesz ryzyko pomocy pomimo nadciągającego niebezpieczeństwa? Co w ogóle kształtuje ludzkie decyzje czy interweniować i pomagać innym w niebezpieczeństwie?

Wiele badań poświęcono próbie wyjaśnienia w jaki sposób postrzeganie stresu u innych może wywołać motywację do pomocy, ale głównie wtedy, gdy pomagający nie jest w żaden sposób zagrożony. Temat dotyczy wielu ludzi na świecie, zwłaszcza tych, którzy zawodowo zajmują się pomocą innym ludziom będącym w opałach i w sytuacji niosącej zagrożenie dla życia i zdrowia ratowników.

Jedną z podstawowych zasad podczas udzielania komuś pomocy jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa, aby móc skutecznie pomóc i nie narażać się na zostanie kolejnym poszkodowanym. Stąd wziął się cel omawianego badania - określenie, w jaki sposób własne reakcje obronne na zagrożenie kierują decyzjami o pomocy innym w niebezpiecznych sytuacjach.

Aby to sprawdzić zorganizowano eksperyment, w którym poproszono 49 uczestników o podjęcie decyzji, czy pomóc innej, nieznanej osobie uniknąć łagodnych wstrząsów elektrycznych. W każdej próbie, uczestnik badania oglądał obraz wideo potencjalnych ofiar oraz wizualną wskazówkę sygnalizującą zbliżające się porażenie prądem, aby badacze mogli zmierzyć ich reakcje w stosunku do bliskości zagrożenia.

Podczas eksperytmentu "ratownik" proszony był o podjęcie decyzji, czy pomóc ofiarom uniknąć elektrycznego wstrząsu, ale jednocześnie ryzykując przy tym otrzymanie wstrząsu dla siebie. W niektórych podejściach decyzje te były podejmowane na początku próby, a w innych bezpośrednio przed impulsem. Jeśli uczestnik zdecydował się nie pomagać, ofiara zawsze była porażona prądem, ale jeśli decydował się na pomoc, istniało stałe prawdopodobieństwo, że zarówno ratownik, jak i ofiara otrzymają elektryczny impuls.

Podczas wykonywania zadania aktywność w mózgach uczestników była obrazowana za pomocą skanera funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, a po zakończeniu próby poproszono uczestników badania o ocenę stopnia stresu doświadczanego przez ofiary w każdym klipie pokazywanym podczas eksperymentu. Badani oceniali również, jak bardzo sami czuli się zagrożeni, kiedy widzieli na ekranie wizualne wskazówki dotyczące nadchodzącego zagrożenia.

Wyniki badania pokazują, że ten sam mechanizm zachodzący w mózgu, który pozwala nam unikać niebezpieczeństwa, jest również aktywowany podczas bezinteresownych, pomocnych zachowań wobec obcych nam osób. Co zaskakujące, badacze nie znaleźli dowodów na to, że sama empatia, zdolność do postrzegania nieszczęścia innych ludzi ma jakiekolwiek znaczenie przy podejmowaniu decyzji o pomocy.

Wyniki wskazują raczej, że to zaangażowanie obwodów strachu w naszych mózgach ułatwia pomaganie innym. Niezależnie od stopnia zagrożenia, im bardziej ciało migdałowate i region mózgu nazywany wyspą, reprezentowały zagrożenie dla badanej osoby tym więcej uczestników decydowało się na pomoc.

Konieczne są jednak dodatkowe badania na poziomie całego mózgu, a nie tylko niektórych jego części, aby dokładniej ocenić czy empatia sama w sobie ma wpływ na udzielenie pomocy w sytuacji zagrożenia. Niemniej to kolejne ciekawe badanie pokazujące jakie mechanizmy zachodzą w naszych, jakże skomplikowanych, mózgach.

Arkadiusz:

Na kolejną podróż wśród naukowych badań zapraszam w najbliższą środę, a w międzyczasie zajrzeć możecie na podkastową stronę naukowo.net, gdzie znajdziecie archiwalne odcinki podkastu oraz więcej ciekawych naukowych artykułów. Dziękuję za dziś, do usłyszenia!

Chapters

Video

More from YouTube