Shownotes
Gyula Halasz, bo tak według paszportu nazywał Brassaï, w Paryżu namiętnie fotografował pracownice seksualne na posterunku pod latarnią i w domach publicznych, hotele z ciasnymi pokojami na godziny, mosty, pod którymi koczują kolorowe ptaki nocy. Od knajp z wykrochmalonymi obrusami wolał lokale ostentacyjnie bez gwiazdek, chociaż w 1949 roku wszedł z aparatem do legendarnego Maxima, na jakieś party dla ludzi, którym los sprzyja: pod ścianą uchachane panie w koafiurach i dopasowanych sukienkach, dwa ciała po prawej trochę z sukienek wyciekają, tyłem do obiektywu panowie, którzy płacą rachunki, rząd czarnych garniturów i pomady we włosach. Definicja luksusu, dobrego gustu i sukcesu już wtedy była płynna i łudząca, na zdjęciach Brassaïa widać to wyśmienicie, a John Galliano pięknie tę płynność i iluzję specjalnie dla nas zrekonstruował.